Rejs Norwegia: Czy w Fiordach żyją Trolle?

Napisany przez Jacek Dmowski. Opublikowane w Morza i oceany

21No to pytanie od wieków próbowali znaleźć odpowiedź naukowcy, podróżnicy i żeglarze. Do niedawna pozostawało ono bez odpowiedzi. Aż grupa śmiałków z Mariway postanowiła jednoznacznie to zbadać. 5 klubowiczów, ze wsparciem 3 dodatkowych załogantów, wybrała się w zakamarki norweskich fiordów w połowie czerwca, w pierwszej połowie, konkretnie 11.06.2016. Ale po kolei…Podróż rozpoczęliśmy ok 1.00 w nocy z piątku na sobotę. Samochodami do Gdańska a następnie samolotem do Bergen. Dalej w autobus, do portu. Jest – stoi „nasza stara” Delphia 40 Euphoria, na której byliśmy już na niejednym rejsie. Przekazanie jachtu przebiegło sprawnie i „bezproblemowo”. Informacja o białym dymie wydobywającym się z silnika podobno była wcześniej konsultowana z armatorem i generalnie nie przysparzała problemów. W dalszej części rejsu okazało się, że jest problem z układem chłodzenia silnika. Kosztowało nas to trochę nerwów i kilka godzin pracy a dym i tak leciał. Na szczęście chłodzenie działało.

Norwegia jest dość droga więc sporą część prowiantu zabraliśmy ze sobą. Świeże produkty kupowaliśmy na miejscu. Tak więc pod odbiorze jachtu, dokończeniu aprowizacji, zwiedzaniu Bergen (swoją droga piękne miasto), zatankowaniu wody i jeszcze paru mniej lub bardziej potrzebnych czynnościach jesteśmy gotowi. Przed nami dwudniowa wyprawa do najdłuższego w Norwegii i drugiego co do długości na świecie fiordu – Sognefjord, który liczy sobie 203 km. Co więcej Sognefiord ma 1308m głębokości i pod tym względem jest trzecim fiordem w Europie. Teza była jasna – tu muszą być Trolle. Wystarczyło je tylko znaleźć.

5Początkowo, po opuszczeniu Bergen krajobraz jest typowy raczej dla basenu Morza Śródziemnego. Szerokie połacie morza z odległymi górami do złudzenia przypomina wybrzeże Chorwacji lub Grecji. Na zboczach drzewa iglaste (tyle, że tu dominują świerki w przeciwieństwie do wszechobecnych w Chorwacji sosen), które miejscami przeplatają się z drzewami liściastymi. Po kilkunastu milach zaczynamy powoli „wcinać się w ląd”. Robi się bardziej „szkierowo”. Coraz więcej mniejszych i większych wysepek czasem porośniętych, czasem to goła skała. Pięknie, ale gdzie te słynne „zrękijedzące” fiordy? Już nie wspominając o Trollach. Na razie po dobie żeglugi na silniku dobijamy do niewielkiego miasteczka Vik z kilkunastoma miejscami do cumowania w Y-bomach. Miejsce jest wygodne więc możemy spokojnie dopingować Polaków w ich pierwszym meczu z Irlandią Północną. To były wspaniałe emocje… wytrwaliśmy do rana. No i nasz spec od wędkarstwa złowił pierwszego dorsza. Potem worek się otworzył…

Drugi odcinek podróży miał zakończyć się ….na końcu fiordu, Sognefjordu. Z godziny na godzinę krajobraz zmieniał się na bardziej „władcopierścieniowy”. Robiło się coraz węziej i (przynajmniej takie było wrażenie) coraz wyżej po bokach. Strome zbocza dochodziły do 1000m!17

Fiord robił się coraz bardzie wąski i kręty. Po jego ścianach leniwie (przynajmniej z odległości kilkuset metrów) spadały strugi wodospadów. Jeden z nich postanowiliśmy zobaczyć z bliska, a nawet bardzo bliska. Jacht kotwicą wystającą na dziobie prawie dotknął skały…i już jestem pod wodospadem. Pod, bo mały leniwy strumyk widziany z odległości 200m okazał się potężnym, rwącym wodnym jęzorem. Wrażenia niesamowite gdy tam jesteś sam… a jacht z kompanami dryfuje jakby bezwiednie kilkadziesiąt metrów dalej. Czy wrócą? Wrócili. Już jesteśmy w komplecie i płyniemy dalej. Przed mami rozpościera się widok zapierający dech w piersiach. 1000m zbocza po bokach a na przodzie potężne góry okryte śniegiem. Przez chwilę czuliśmy się naprawdę jak „Drużyna Pierścienia”. Niektórzy nawet tak wyglądali…

Czym dalej płynęliśmy tym bardziej dręczyło nas pytanie. Gdzie one są, te Trolle? Bo, że są nie mieliśmy wątpliwości. W krystalicznej i pozbawionej jakichkolwiek zmarszczek wodzie odbija się cały świat: niebo, skały, drzewa… jak w kalejdoskopie. Odbicie w wodzie jest tak wyraźne i realistyczne, że gdyby spojrzeć głową na dół… można by zobaczyć to samo, tylko jak w lustrze…20

Płyniemy dalej. Według GPS (w komputerze już brak sygnału – nie dochodzi, trzymają tylko ręczniaki G…) do celu już niedaleko. Nagle przed nami jedna z nielicznych tu staw. Sprawdzamy na mapie i mijamy ją lewą burtą. Z drugiej strony płytko… Jest to dość ciekawe w miejscu, gdzie standardowa głębokość to kilkaset metrów. Trochę dalej dopływamy do celu. Mały pomościk. Cumujemy na ok. 2,5m głębokości. Jesteśmy jedynym jachtem, ale ludzi jest bardzo dużo. To turyści z Japonii dowożeni tu masowo autokarami. W pobliżu parking i droga. Cywilizacja w sercu Mordoru… Czar trochę prysł, ale wszystko co widzieliśmy po drodze – bezcenne. Trochę poleniuchujemy, wypijemy piwko za jedyne 25zł i pora wracać. Przed nami jeszcze kilka dni i wiele wrażeń. Ale czy znaleźliśmy Trolle?

Żeglarstwo, wędkarstwo i mosty widma.

Kolejne godziny rejsu to wciąż piękny krajobraz morza, gór, wodospadów. Można by powiedzieć: piękna aż nadto. Jednak nam się nie nudzi bo dobry Neptun przygotował nowe atrakcje. Gdy po kilkunastu godzinach opuściliśmy najwęższe (i jednak najpiękniejsze) obszary Sognefjordu i wyszliśmy na bardziej otwarty akwen, zaczął powiewać wiaterek. A w zasadzie porządny wiatr finalnie dochodzący do 28 węzłów (ok. 6 w skali B). Postawiliśmy żagle i rozkoszowaliśmy się wspaniałym żeglarstwem. Na małej fali (ok 30-40cm) dzielna Delphia rozwijała blisko 8 węzłów w bajdewindzie. Mimo, że zabawa trwała niespełna 2 godziny byliśmy usatysfakcjonowani. Z ponad 90h jakie spędziliśmy na wodzie na żaglach łącznie ok 3h. Dobry wynik… Ale byliśmy na to przygotowani. Tu wiatr rzadko gości, więc i tak mieliśmy sporo szczęścia.

Szczęście dopisywało nam także w wędkarstwie. Tu w Norwegii warto temu poświęcić kilka chwil. Dlaczego? Po pierwsze. Do wędkowania w Norwegii nie jest wymagane żadne zezwolenie. Trzeba jedynie przestrzegać norm dotyczących wielkości ryb. Po drugie mając nawet niewielkie doświadczenie można wędkować z sukcesem. My mieliśmy wytrawnego wędkarza Yankesa, który miał sprzęt i pokazał nam, o co chodzi. Ale po chwili amatorów wędkowania było kilku, a i sprzęty mocno prowizoryczne (kij, żyłka i zakupiona w sklepie „blacha”). Zresztą jednorazowe zestawy do połowów można tu kupić na stacji benzynowej i w większości sklepów. Tak jak u nas zestaw do grillowania. Taka sytuacja…

W efekcie naszych wędkarskich poczynań (kolega Kursant łowił nawet na znalezioną na jednej z bindug różową wędkę) każdego dnia mieliśmy świeżą rybę, która po oprawieniu i przyrządzeniu (bardzo zresztą szybkim i prostym) smakowała nawet takim zatwardziałym pożeraczom mięsa jak Mecenas. Żeglarstwo zmienia ludzi…

Zmieniliśmy także zdanie o aktualnych mapach. A dysponowaliśmy, jak się wydawało, dość nową elektroniczną mapą Garmina z 2014 roku. Głębokości zgadzały się ze wskazaniami echosondy w 100%. Więc wszystko szło dobrze, do momentu, gdy w jednym z przesmyków zobaczyliśmy most. Tyle, że na mapie go nie ma! Sprawdzamy z niedowierzaniem. Nic. A tu na żywo jest, duży, betonowy i bardzo nowy. I ma jeszcze jedna interesującą cechę – wysokość w przejściu – 18m!!! Szybko sprawdzamy w papierach naszego jachtu – wysokość całkowita – 17,5m!!!! Chwila, a antena od radia?

Zwalniamy w zasadzie do 0 i decydujemy – przechodzimy. Cała załoga gromadzi się na lewej burcie. Udało się przechylić jacht o kilkanaście stopni. Z prędkością ledwie większą od 0 zbliżamy się do mostu. Centymetr po centymetrze z ręką na manetce, aby w razie konieczności natychmiast zatrzymać jacht. Jeszcze 10cm, 5cm…wstrzymujemy oddech…1cm i …wchodzimy. Antena jakby musnęła betonowy filar. Idziemy tak wolno, że chyba nigdy nie przejdziemy. Załoga wychylona maksymalnie za burtę. Jeszcze kilka centymetrów i jest. Udało się. Z drżeniem łydek i wstrzymanym oddechem. Ci Norwegowie są jacyś dziwni. I po co im ten most, tylko się człowiek – żeglarz stresuje.

32Długo mógłbym jeszcze pisać o atrakcjach jakie przygotowała norweska przyroda. Kilka kolejnych dni upłynęło nam na jej podziwianiu. Wspaniałe, piękne miejsce. Wszystkim polecam. Kolejne atrakcje czekały już w Bergen po powrocie. Zaczynał się weekend i dzięki temu przekonaliśmy się, że Norwegowie to bardzo otwarty i zabawowy naród. A że w czerwcu warunki są do tego znakomite, bo dzień się prawie nie kończy (tzw. białe noce, czyli o 24.00 jest tak jak u nas o 18.00, a ok. 4 rano gdy jest „najciemniej” z całą pewnością w kokpicie nie musisz używać latarki). Knajpy otwarte aż do … 3 rano (tu mały zgrzyt bo 3.00 to 3.00 i ani sekundy dłużej). Część załogi z norweską gościnnością dobrze się zapoznała.

I jeszcze zdanie na temat punktualności i przestrzegania prawa. W jednym z portowych miast, w którym zacumowaliśmy, był supermarket (piszę o tym bo tam nie jest to oczywiste). Podjęliśmy odważną decyzje o nabyciu w nim (drogą kupna) kilkunastu piwek za jedyne 15zł za puszkę (okazja!!!). Dodam, że była godzina ciut przed 20.00. Koledzy się rozglądają, że niby owoce, warzywa, a czas płynie. W końcu ładujemy piwko do koszyka + kilka brakujących spożywczych produktów. Piwko oczywiście z lodóweczki. Tylko kolega Kursant jakiś podziębiony, więc wziął 6-pak z palety, ciepły (fuj!). Ale rozumiemy. Stanął w kolejce tuż za nami. Pani przy kasie nas podlicza (w sensie nasze kilka produktów + oczywiście piwko). Płacimy, a za nami Kursant podchodzi do kasy. I tu SURPRISE!!!. Jest 20.01 (a nawet 20.00.45s) a pani zdejmuje 6 ciepłych piwek i mówi, że nie da rady sprzedać. My na to „ale jak to, przecież do 20.00” – myślimy tak jak w Polsce, czyli jak już wejdziesz do sklepu to, na Boga, do tych 10-15 minut po, możesz hulać. Ale nie w Norwegii. Pani pokazuje kasę fiskalna, która odnotowuje godzinę transakcji. A sprzedaż alkoholu po 20.00 jest surowo zabroniona. Pani językiem migowym pokazuje ręce w kajdanach i już wiemy, że ona nie da się do pudła wsadzić i kolega Kursant ciepłego piwka się nie napije. Taka sytuacja.

Zapamiętamy tę wyprawę na pewno na długie lata. Piękne krajobrazy, białe noce, wędkowanie, piwo po nieludzkiej cenie i wiele innych rzeczy. Tylko czy zapamiętamy Trolle. No właśnie, czy my je w końcu znaleźliśmy. Obejrzyjcie zdjęcia, szczególnie nr 21 to może zobaczycie kilka szpetnych łbów tych bestii, przypruszonych dla niepoznaki śniegiem, przycupniętych gdzieś w szczytach fiordowych gór… Więc były, a może nie?…

Be Sociable, Share!

Tags: , ,